Jeszcze gdy
Przemo był w brzuszku mamy snułem wizję na temat tego jak to będzie wyglądało.
Wiadomo ciuszki, zabaweczki, wiadomo było też, że będziemy mieli doświadczenie w
jego codziennej pielęgnacji. Myślał sobie człowiek, że będziemy rozmawiać o tym
jak rośnie, co tam robi i tak dalej. Cała rodzina będzie dopytywać jak mały się
chowa i będzie kolorowo. Tymczasem ostatnie dni zdominowało jedno słowo...
KUPA!
W sumie zaczęło
się już w szpitalu. Zadzwonić do Żony i usłyszeć: „Nie mogę rozmawiać, właśnie
przewijam Twojego syna bo strasznie nafajdał” – bezcenne! Ale nic nie
zapowiadało kłopotów...
Wiadomo mówimy
nieraz „Shit happens”. Nasz problem opierał się jednak na małej modyfikacji
tego słowa. Zabrakło członu happens...
Mały jest pół na
pół na mleku modyfikowanym i naturalnym. W szpitalu dokarmiany był Bebikiem,
więc takie też mleczko dawaliśmy mu w domu. No i wszystko było ok do czasu gdy
nie dostaliśmy polecenia zmiany mleka na Bebilon. Po prostu Przemo dostał
zaparcia. Tak tak, nikt nikogo nie przygotowuje na takie tematy, nikt nie
pisze, można by nawet pomyśleć, że robienie kupy to błahostka.... no
niekoniecznie.
Każda zmiana
pieluchy wywoływała pytanie – była kupa? Babcie dzwoniły i smsowały o kupie i
nagle kupa stała się najważniejszym tematem całej naszej rodziny! A i nie tylko
rodziny. Brzuch twardy, mały pręży się jakby miał pobić rekord olimpijski w
podnoszeniu ciężarów.
Odmieniliśmy to
słowo przez wszystkie przypadki a i tak przyszło nam zastosować radykalny
środek czyli zgodni z poleceniem naszej położnej, czopek z mydła do pupki.
Takich rzeczy nie uczą na szkołach rodzenia i w szpitalach. Trochę się
broniliśmy przed zastosowaniem... no bo jak to? Wsadzić my kawałeczek mydła? No
nic tu się nie trzyma kupy!
Jednak dzień czwarty bez kupy, nieprzespana
noc zmusiła nas do działań! Syn przyjąwszy przeprosiny taty, że mydlany czopek
ląduje w jego pupie, chwilę później zrobił TO!
Radość z kupy?
Nie do opisania! Czułem się jakby syn wygrał Ligę Mistrzów! Osobiście uważam,
że to jedno z jego najważniejszych osiągnięć pierwszych dni! Co więcej mamy
zdjęcie jego sukcesu!(Nie, że jakiś tam fetysz, poprostu chcieliśmy pokazać
kupę plastelinową położnej, by być pewnym, że wszystko ok)
Telefon o kupie?
To była najlepsza wiadomość jaką mogłem przekazać rodzinie chyba od momentu
porodu... no shit happens! Wszyscy wokół rozmawiają o polityce, sporcie i
innych takich a my tutaj nawijamy o kupie i jesteśmy dumni że wreszcie wyszła.
Na szczęście wróciliśmy do mleczka Bebiko i mamy już regularną kupę. Nic nas
tak obecnie nie cieszy niż znalezisko w pieluszce.
Oczywiście kupa
ważna rzecz. Sprawdzamy i porównujemy zawartość w Atlasem kupy (http://babyonline.pl/kupka-niemowlaka-atlas-kupek-niemowlaka,przewijanie-niemowlaka-artykul,6830,r1p1.html).
W telefonie mamy zdjęcie kupy... nawet rozmowy z Żoną przebiegają tak:
- Zrobił kupę!!
- No pięknie!
Jaki kolor?
- Musztarda!...
Sarepska!
- Dużo?
- Cała pielucha! Dzisiaj
świętujemy!
No naprawdę kupa
to jest doopna sprawa.
P.s. Kupa, kupa,
kupa, kupa!